U mnie posucha twórcza...Na poprawienie kaca moralnego pokazuje serwetki zrobione naście lat temu na początku mojej hafciarskiej drogi;) Wyszywane muliną na lnie, szydełkowa koronka robiona przez mamę. Sentymentalnie je lubię...
A tak u mnie po wczorajszym trzynastym szkoda gadać. Dotarła do mnie prawda stara jak świat z mocą gromu z jasnego nieba, że małe dzieci mały problem, a duże duży. Moje Serduszko w nerwach iż bajka na mini mini się skończyła rąbła tak butelką po piciu w tv, że nasza 50'' calowa plazma nadaje się tylko do kontenera na śmieci. Z mężem w dalszym ciągu jesteśmy w szoku...A taki pryszczyk jak nieudane ciasto biszkoptowe do torcika już znaczenia wczoraj nie miało...
Pozdrawiam Was ciepło przy tej jesiennej pogodzie i życzę milszych i tańszych doświadczeń w życiu...
PS. Zapraszam do zabawy!!!
Serwetki śliczne!
OdpowiedzUsuńna pewno i ja byłabym w szoku gdyby moja córcia coś takiego zrobiła...
wow, ja również jestem w szoku, tego co zrobiła Twoja córcia.
OdpowiedzUsuńBardzo ladne ?)
OdpowiedzUsuńŚliczne te córcine maczki! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń