wtorek, 14 sierpnia 2012

Maki

U mnie posucha twórcza...Na poprawienie kaca moralnego pokazuje serwetki zrobione naście lat temu na początku mojej hafciarskiej drogi;) Wyszywane muliną na lnie, szydełkowa koronka robiona przez mamę. Sentymentalnie je lubię...


A tak u mnie po wczorajszym trzynastym szkoda gadać. Dotarła do mnie prawda stara jak świat z mocą gromu z jasnego nieba, że małe dzieci mały problem, a duże duży. Moje Serduszko w nerwach iż bajka na mini mini się skończyła rąbła tak butelką po piciu w tv, że nasza 50'' calowa plazma nadaje się tylko do kontenera na śmieci. Z mężem w dalszym ciągu jesteśmy w szoku...A taki pryszczyk jak nieudane ciasto biszkoptowe do torcika już znaczenia wczoraj nie miało...
Pozdrawiam Was ciepło przy tej jesiennej pogodzie i życzę milszych i tańszych doświadczeń w życiu...
PS. Zapraszam do zabawy!!!

4 komentarze:

  1. Serwetki śliczne!
    na pewno i ja byłabym w szoku gdyby moja córcia coś takiego zrobiła...

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, ja również jestem w szoku, tego co zrobiła Twoja córcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne te córcine maczki! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń