czwartek, 15 grudnia 2011

Ubzdurana i oczarowana

Krótka historia mojej tegorocznej choinki jest taka, że po ostatnich sezonach
z drzewkami z lasu kupiliśmy w tym roku sztuczną. Jest prześliczna. Ma same zalety: nie kapie żywicą, nie sypie się z igieł, nie wychodzą z niej robaczki różnego gatunku,
z każdej strony jest równa i przede wszystkim się nie przewraca. A do tego jeszcze jest gęsta, równomiernie zielona i może stać i stać. Same zalety!
Jeżeli chodzi o kolor to postawiłam na róż. Ubzdurałam go sobie od tamtego sezonu. „Barbie – choinka” to jest to! Kiedyś na stoisku z ozdobami świątecznymi urzekła mnie taka słodziutka choinkowa kolorystyka. I muszę przyznać, że różowy też potrafi być śliczny w takim wydaniu. A zresztą miło jest czasami coś zmienić, wyjść poza klasyczną czerwień ze złotem i statystyczny choinkowy mix gdzie wiesza się wszystko
we wszystkich kolorach ;)
Czas na bombki. Wertując blogi bardzo pomysłowych dziewczyn znalazłam bombki karczochy. Oczarowały mnie. Totalnie. Ciach - pach kupiłam 10 sztuk na allegro z całym ekwipunkiem tasiemek i szpilek. No i się zaczęło – nikt nie mówił, że będzie łatwo, szybko i bezstresowo. Ale za to było kolorowo. Podołałam. Mam dziesięć przepięknych, wielkich bombek. I  super, że są moim dziełem, bo w moich oczach są najładniejsze. Naprawdę opłacało się spróbować. Polecam wszystkim takie ozdoby, warte są poświęcenia czasu i cierpliwości. A ja mam choinkę, że ho ho!!!

P.S.: Za rok moja choinka będzie w pierniczki, jabłuszka itp., itd…;)

1 komentarz:

  1. Twoja choinka jest naprawdę urocza:) generalnie nie przepadam za różem ale w takim wydaniu jest całkiem fajny ( dobrze że oglądam ją w nocy i córka śpi bo pewnie chciałaby taką samą:).a bombki to już inna historia ,są rewelacyjne, ja ciągle nie mam odwagi spróbować je zrobić, może za rok:)

    OdpowiedzUsuń